Szybki snap, znikający tuż po obejrzeniu, to idealny sposób, by rozpowszechnić wiadomość, która nie powinna zbyt długo krążyć wśród odbiorców. Taki pomysł na powiadomienie o zbrodni ma ten, kto uprowadził i zamordował Stellę, nastolatkę z Rejkiawiku. Początkowo wszystko wskazuje na to, że zginęła niewinna dziewczyna, ale po bliższym oglądzie sytuacja zaczyna wyglądać dokładnie odwrotnie. Wkrótce potem z pozoru nic nieznaczące zgłoszenie sprzątaczki, zaniepokojonej nieudaną próbą dostania się do domu swoich pracodawców, prowadzi śledczych do kolejnego zaginionego nastolatka, Egilla. Życie kolejnej osoby wisi na włosku. Sprawą zajmuje się Erla, szefowa wydziału dochodzeniowo-śledczego, której przełożeni domagają się, by jak najszybciej wsadziła za kratki winnego. Kobieta wie, że jeśli czym prędzej nie wpadnie na jakiś trop, Egill podzieli los Stelli.

 

Powieść Yrsy Sigurðardóttir to kryminał z bardzo sprawnie poprowadzoną intrygą, który do ostatnich stron kryje niespodziewane szczegóły rozwiązywanej przez śledczych zagadki. Funkcjonariusze odkrywają kolejne elementy układanki, zarywając noce i wypijając hektolitry kawy, a my idziemy w ich ślady, obiecując sobie aż do poranka, że kolejny czytany rozdział to już naprawdę ten ostatni.

 

Mamy tu postaci z krwi i kości – Huldara próbującego wrócić do łask swojej przełożonej, Gudlaugura, jego pomocnika, który po wizycie w domu zamieszanej w sprawę pielęgniarki wydaje się ukrywać jakiś mroczny sekret, psycholog dziecięcą Freyję, którą sprawa Stelli zmusza do stawienia czoła demonom przeszłości, a także nastolatków, ich rodziców i nauczycieli próbujących sobie radzić z niezwykle powszechnym problemem nękania w szkole. Niestety, bezskutecznie.

 

Yrsa Sigurðardóttir udowadnia, że tworząc wciągającą historię kryminalną, można – a wręcz powinno się – podjąć ważny społecznie problem. W „Rozgrzeszeniu” takie problemy są dwa – kwestia przemocy w szkole oraz to, do jakich tragedii może prowadzić bezmyślne korzystanie z mediów społecznościowych. Niemal wszyscy bohaterowie powieści boleśnie przekonują się, jak bezsilni wobec nękania wśród uczniów bywają nauczyciele, jak bardzo nie radzą sobie rodzice, jak zawodzi system. Ofiary początkowo są zdeterminowane, by rozwiązać problem, ale zderzając się ze ścianą, wkrótce rezygnują, nierzadko doprowadzając do tragedii. Autorka – a wraz z nią wykreowane na kartach „Rozgrzeszenia” postaci – nie ma wątpliwości, że tego rodzaju przemocy sprzyjają media społecznościowe – pozwalają prześladowcom na dręczenie ofiar pod nosem nieświadomych szkolnych wychowawców, oferując przy tym dużo szerszą publiczność, żądną kolejnych ciosów. Sprawcy, czując się bezkarnie dzięki internetowej anonimowości, posuwają się do kroków, do których być może poza siecią nie byliby zdolni.

 

Autorka zdaje się doskonale rozumieć ten problem, podsuwając czytelnikowi kolejne tropy i rozwiązania. Ten zaś na koniec zostaje nie tylko z uczuciem satysfakcji z lektury i poczuciem konieczności przemyślenia podjętego w książce problemu, ale także z pytaniem o to, komu właściwie należało w tej historii współczuć. Yrsa Sigurðardóttir wie, że odpowiedź na tego rodzaju pytania nigdy nie jest jednoznaczna.

 

Ola