Pierwsza polecana lektura będzie nieco rozczulająca i refleksyjna :)

Julien Sandrel, „Pokój Wspaniałości”

 

 

Bez względu na to, po jakie gatunki literackie sięgamy na co dzień, dobrze czasem oderwać się na rzecz czegoś zupełnie innego, choćby po to, żeby po lekturze spojrzeć w głąb siebie i zastanowić się, czy wszystko w naszym życiu jest na swoim miejscu. Taką książką jest „Pokój Wspaniałości” Juliena Sandrela, francuskiego autora o polskich korzeniach.

 

Historia rozpoczyna się tragicznie. Thelma samotnie wychowuje syna, z czym nie zawsze dobrze sobie radzi, kobieta większość dnia poświęca bowiem pracy. Louis dotkliwie odczuwa brak matki, zwłaszcza gdy ta zamiast z nim rozmawiać, wybiera telefony w sprawach zawodowych. Tak dzieje się feralnego przedpołudnia, gdy chłopiec chce opowiedzieć Thelmie o tym, że pierwszy raz w życiu się zakochał. Zirytowany brakiem uwagi wciska na uszy słuchawki i przyspiesza na deskorolce, wprost pod koła jadącej ciężarówki…

 

Tak to zwykle z nami jest, że uświadamiamy sobie, co tak naprawdę liczy się w życiu, dopiero gdy to stracimy. Thelma w niczym się od nas nie różni. Gdy Louis leży w szpitalnym łóżku podłączony do specjalistycznej aparatury, kobieta odkrywa, że praca nie ma dla niej żadnego znaczenia. Wyrzuca sobie, ile czasu straciła, goniąc za lepszym życiem dla siebie i syna, i uświadamia, że lepsze życie oznacza tak naprawdę bycie razem. Z każdym dniem pojawiają się w głowie Thelmy coraz czarniejsze myśli. A jeśli Louis nie wybudzi się ze śpiączki?

 

Punktem zwrotnym historii okazuje się dzień, w którym Thelma wraca zrezygnowana do domu i pod łóżkiem syna znajduje obklejony naklejkami z piłkarzami „Zeszyt Wspaniałości”. Tytułowe „Wspaniałości” to rzeczy, których chłopiec chciałby doświadczyć przed śmiercią. Lista jest otwarta, a marzenia na niej umieszczone ograniczone są do takich, które zdaniem Louisa da się spełnić. W głowie Thelmy kiełkuje pewna myśl…

 

Kolejne rozdziały wypełniają przezabawne i poruszające próby realizowania przez Thelmę zapisanych w zeszycie zadań. Kobieta ma nadzieję, że kiedy spełni te marzenia w imieniu syna, zarejestruje wszystko na nagraniach, a następnie zda chłopcu relację – jest bowiem pewna, że dociera do niego wszystko, co się dzieje wokół – Louis zyska motywację, by z całych sił walczyć o powrót do życia. W akcję włączają się pielęgniarki opiekujące się małym pacjentem, a także osoby ważne dla Louisa, z których istnienia Thelma nie zdawała sobie dotąd sprawy.

 

Być może myślicie sobie teraz, że to lektura nie dla Was. Że temat trudny, a w ogóle po co czytać o problemach, kiedy własnych ma się wystarczająco dużo. Że nie macie ochoty spędzić kilku godzin przy powieści wyciskającej łzy z oczu. Że lepiej, by nikt Was nie zobaczył z różową książką w ręku, bo to obciach – taka cukierkowa lektura, a fe! (Wiecie… zawsze można książkę obłożyć papierem :)). Że… Nic bardziej mylnego!

 

O mało której historii można bez wahania powiedzieć, że to lektura dla każdego. Julienowi Sandrelowi udało się stworzyć taką opowieść. Owszem, temat „Pokoju Wspaniałości” nie jest łatwy, a to dlatego że tak niepokojąco przypomina o codzienności wielu z nas. A przecież nikt nie lubi, gdy się go poucza, wytykając błędy. Historia Thelmy i Louisa podana jest jednak w tak lekkiej formie, że zamiast smutku czy irytacji pozostawia po sobie przyjemne ciepło, wzmagając determinację, by zacząć bardziej dbać o tych, na których nam zależy. Prawdą jest też, że opowieść Sandrela wyciśnie Wam łzy z oczu – tyle że… ze śmiechu. No bo wyobraźcie sobie, co się może zdarzyć, gdy czterdziestolatka wejdzie w buty dwunastoletniego chłopca… A jeśli dołożyć do tego babcię-geeka, fanatycznie podążającą za nowymi trendami technologicznymi (oj, matka Thelmy to zdecydowanie moja ulubiona postać!), łzy ze śmiechu gwarantowane!

 

Musicie wiedzieć, że te słowa piszę dobre kilka miesięcy po lekturze „Pokoju Wspaniałości”. I mimo że minęło już sporo czasu, a za mną wiele nowych lektur, gdy tylko przypominam sobie tę piękną opowieść, czuję to samo ciepło, które towarzyszyło mi podczas czytania kolejnych rozdziałów historii Thelmy i Louisa, i uśmiecham się na samą myśl o tym, jak cudowna to była książka. Jeśli spotkamy się przy jakiejś okazji – czy to niebawem, czy dopiero za dłuższą chwilę – i poprosicie o polecenie dobrej lektury, możecie być pewni, że „Pokój Wspaniałości” będzie jedną z propozycji. Nie czekajcie, aż polecę Wam ją osobiście, i skuście się na nią już dziś, hm?

 

Ola