Jan Sławiński, czyli Anonimowy Grzybiarz: Nie tak wyobrażamy sobie mroczne opowieści o wampirach czczących diabła, ale tu wszystko wydaje się być na swoim miejscu. „Pan Higgins wraca do domu” to szybka lektura (zaledwie 56 stron), która daje jednak mnóstwo frajdy (it's over 9000!). Chętnie zobaczyłbym krótkometrażową animację na jej podstawie, taki ten komiks ładny. Ciąga dalszy
tutaj.
Michał Lipka z Książkarni: A jaka w tym wszystkim jest lekkość, jaka radość z odtwarzania ukochanych motywów, jaka dobra zabawa, która udziela się czytającym… Jak można tego nie docenić? Dodajcie jeszcze świetne wydanie w twardej oprawie (na półce świetnie komponuje mi się ze zbiorczymi edycjami „Hellboya” czy „Aliensami”, które Mignola ilustrował) i otrzymacie komiks, który powinien znaleźć się w kolekcji każdego miłośnika Mignoli i horrorów. Ja jestem bardzo, bardzo zadowolony i gorąco polecam. Reszta
tutaj.
Hubert Sosnowski z Dzikiej Bandy: To świetny, wdzięczny cykl, znakomita komedia obyczajowa oddająca sprawiedliwość młodym, nieco zagubionym bohaterkom. „Obudźcie nie, jak będzie po wszystkim” dostarcza mnóstwo radości, to idealny komiks na poprawę samopoczucia. Ciąg dalszy tutaj.
Chester z Panteonu: Giant Days:Obudźcie Mnie jak Będzie po Wszystkim to zaskakująco wciągająca i zabawna historia, która powinna przypaść do gustu dosłownie każdemu. Udaje jej się uchwycić najbardziej ulotne, ale przy tym zupełnie przyziemne uroki życia codziennego, które każdy z czytelników będzie w stanie odnieść do własnego życiorysu. Jeśli ktoś z waszego otoczenia kręci nosem na myśl o komiksie, przez stereotypowy obraz o medium, polećcie mu serię Johna Allisona. Oferuje ona sobą wszystko co najlepsze w tej formie literatury, nawet jeśli będzie ona pierwszym kontaktem z historią obrazkową. Reszta
tutaj.
Dagmara Trembicka-Brzozowska z Gildii: Giant Days #2 to kawałek dobrej rozrywki: komiks zabawny, lekki, niemal czytający się sam. Mimo słabszego drugiego albumu, nadal jest to naprawdę ciekawy komiks, po który zdecydowanie warto sięgnąć. Całość
tutaj.
Szymon Gumienik z Menażerii: Najlepiej w „Paper Girls” działają jednak same bohaterki. Są zarazem dobre i silne, współczujące i surowe, trochę pogubione, ale i odnajdujące się w każdej sytuacji – mimo ekstremalnych sytuacji zachowują się normalnie, jak zwykłe nastolatki, nie wykonują teatralnych gestów, nie histeryzują, są po prostu sobą (nawet przed szarżującymi z bronią dzikusami KJ myśli bardziej o przyszłym pocałunku niż nadchodzącym właśnie zagrożeniu). Ta historia byłaby nie do zniesienia, gdyby Vaughan dopuścił w niej do głosu przerysowane, nienaturalne emocje. Ciąg dalszy
tutaj.
OBLIVION SONG. PIEŚŃ OTCHŁANI TOM 1 (DODAJ DO KOSZYKA)
Czytaj komiksy: Może i Vei daleko do takich europejskich dzieł jak Thorgal czy Lanfeusta z Troy, jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że czytelnik dobrze się bawi podczas lektury. Kolejna dobra pozycja od Non Stop Comics na naszym rynku. Zdecydowanie czekam na dalsze poczynania i starcia wychowani Lodowych Gigantów. Reszta
tutaj.
Marek Adamkiewicz, Złapany w sieć: „Vei” nie jest komiksem idealnym, jednak porcja rozrywki, jakiej dostarcza, sprawia, że czyta się go ze sporą przyjemnością. To także udana próba zapełnienia niszy na komiksowym poletku i prezentacji opowieści przeznaczonej dla młodzieży (choć bardziej mi tu pasuje angielskie wyrażenie „young adults”). Tego typu opowieści nie wydaje się u nas za dużo, więc każda kolejna jest na wagę złota, zwłaszcza, jeśli prezentuje odpowiednio wysoki poziom, a tak właśnie jest w przypadku dzieła Elfgren i Johanssona. Z przyjemnością dowiem się, jak potoczą się losy Vei w drugim tomie tej satysfakcjonującej historii. Całość
tutaj.
Pan Kulka: Reasumując, Tank Girl to przede wszystkim oszałamiająca strona wizualna, brytyjski punk w ilości którą ciężko przełknąć na raz (choć po kawałku jak najbardziej się da) i, co tu dużo mówić, pozycja którą warto znać z historycznego punktu widzenia. Ciąg dalszy
tutaj.
Michał Chmielowiec ze Skrzydeł Gryfa: Tank Girl przypomniało mi czasy szkoły, gdzie podobny klimat fantazji i obrazoburczości często wypełniał mój wolny czas (oraz moich rówieśników). Charakterystyczne cechy dzieła Hewletta i Martina trafiły do mnie za sprawą pewnej nuty nostalgii, jednak wiem, że nie jest to komiks, który można polecić każdemu. Nie obeznani z historią popkultury oraz głusi na rozwój gatunku, z pewnością odbiją się od tych treści. Reszta, młoda duchem i nie obciążona skostniałą psychiką, z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. I warto spróbować, bo obcowanie z klasyką gatunku już dawno nie było tak śmieszne, obrzydliwe i wkurzające. Reszta
tutaj.
THE BLACK MONDAY MURDERS TOM 2 (DODAJ DO KOSZYKA)
Szymon Gumienik z Menażerii: C
iekawi mnie, jak Hickman będzie dalej budował swój brutalny, zgniły, oparty na kłamstwie świat – czy będzie coraz bardziej go rozjaśniał, rozrzedzał intrygę i kierunkował interpretację w stronę ogólnego, czarno-białego osądu, czy też raczej będzie rzucał nam skrawki, rozkładał wszystkie relacje i sytuacje na trudne do złożenia części i zaglądał w co drugą czy trzecią śrubkę machiny władzy, dając nam tym samym możliwość wyboru jednej z nich. Są zwolennicy obu tych rozwiązań, a trzeci tom powinien pokazać, którzy z nich zostaną w świecie Mammona na dłużej. Całość
tutaj.
Karolina Sypniewska z Geek Kocha Najmocniej: Warto było tak długo czekać na drugi tom The Black Monday Murders. Waga wciąż trzyma poziom pierwszej części, zachwyca równie mocno, co poprzedniczka. Zarówno fabuła, rysunki, jak i wydanie komiksu są godne pochwały. Czytajcie więc i przekonajcie się o tym sami. Reszta
tutaj.
Żaneta Krawczugo z Grabarza Polskiego:
„Monstressa” czerpie to co najlepsze z japońskiej i amerykańskiej szkoły komiksowej. To co do tej pory dostali polscy czytelnicy zapowiada się, jako świetny wstęp do naprawdę doskonałej opowieści i świata, który być może wielokrotnie zaskoczy tych, którzy ośmielą się przestąpić jego bramy. Nie sposób jest przejść obojętnie wobec tak dobrego dzieła, które pomimo wad, zachwyca i wciąga. Reszta
tutaj.
Karol Sus z Szuflady: „Head Lopper. Wyspa albo Plaga Bestii” nie jest komiksem, który daje do myślenia, wyzwala w czytelniku silne uczucia czy odnosi się do klasyki powieści graficznej. Wręcz przeciwnie, przygody Norgala to prosta, ale też wciągająca rozrywka, może nie nazbyt wymagająca, za to bardzo odprężająca. W sam raz na przyjemny wieczór. Ciąg dalszy
tutaj.
Krzysztof Tymczyński z Image Comics Journal:Cieszy fakt, że po jednym mocno średnim i jednym zaledwie poprawnym tomie, seria ”Głębia” wskoczyła wreszcie na właściwe tory i zaoferowała czytelnikom komiks, który można zapamiętać na długo nie tylko z powodu bardzo udanej warstwy graficznej. ”Wybrzeże gasnącego światła” to lektura trzymająca w napięciu i głęboko satysfakcjonująca także pod kątem fabularnym, czego wcześniej z czystym sumieniem napisać nie mogłem. Teraz mogę i dzięki temu ocena idzie mocno w górę w stosunku do poprzedniej odsłony cyklu. Reszta
tutaj.