Jagoda Wochlik, Szortal: Komiks nadal tworzony jest z lekkością. Zarówno w warstwie tekstowej, która jak wspomniałam, skrzy się od żartów, jak i warstwie ilustracyjnej. Próżno tu szukać jakiejkolwiek zabawy z formą. Proste kadry, ciepłe barwy, postaci rysowane z dowcipem i dystansem. Nie da się nie pokochać „Giant days”. Przekona się o tym każdy, kto sięgnie po zeszyty z przygodami Esther, Daisy i Susan. Dobra zabawa gwarantowana, podobnie jak niekontrolowane wybuchy śmiechu! Całość tutaj.
Janusz Samborski, Betoniarka: (...) gorąco zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Lekkość historii sprawia, że nawet oklepane motywy fabularne nie pozwalają czytelnikowi się nudzić. Mimo iż Pan Higgins wraca do domu jest historią zamkniętą, po cichu liczę, że może jednak pojawi się kontynuacja lub inna historia umiejscowiona w tym samym świecie, gdyż, póki co, czuję niedosyt. Reszta
tutaj.
Marta Kowal, Zaczytana mama: „Pan Higgins wraca do domu” to trochę zabawny, trochę straszny, a przede wszystkim pachnący nostalgią komiks, nawiązujący bezpośrednio do klasyki opowieści grozy. Wspaniała chwila (a nawet chwileńka, bo historia pogromców wampirów jest niestety zbyt krótka) rozrywki i cichego westchnienia, że dzisiaj nikt już tak o wampirach nie pisze. Warto również zwrócić uwagę na perfekcyjne wydanie komiksu, wysokiej jakości papier i twardą okładkę. W takiej wersji historia wymyślona przez Mikea Mignola smakuje jeszcze lepiej i obłędnie prezentuje się na półce, co przyjemnie łechce mój czytelniczy snobizm. Reszta
tutaj.
Piotr Pocztarek z Movies Room: Zabij albo zgiń tom 3 to niestety najgorsza póki co odsłona serii, ale nawet najsłabszy zawodnik najlepszej drużyny świata mógłby w pojedynkę pokonać na przykład takie Orły Nawałki (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać od Mundialowego odniesienia…). Innymi słowy, to wciąż rewelacyjny komiks, który zapewne zwolnił tylko po to, by nabrać sił przed kolejną odsłoną, na którą będę czekał z niecierpliwością. Ciąg dalszy tutaj
Konnard Adamczewski z PPE: Seria to pokaz zajmującego sposobu snucia historii i zabawy strukturą. Pierwszoosobowa narracja, prowadzona w całości przez bohatera, często zatrzymuje się w miejscu, by przypomnieć wydarzenia prowadzącego do danego punktu. (...) I to wyborny zabieg, bo non stop jesteśmy w jego głowie. Patrzymy na otoczenie jego spaczonym okiem. Ale i szybko zaczynamy go traktować jak kogoś w rodzaju kumpla. Co prawda takiego, który ma poważne zawirowania w bańce, ale jednak kumpla. Dlatego też z takim zainteresowaniem śledzimy jego historię. Całość
tutaj.
Tomasz Kleszcze, Aleja Komiksu: Śmierć Stalina to ciekawa, zrealizowana na wysokim poziomie propozycja, choć nie pozbawiona mankamentów. Dynamicznie i sprawnie napisana historia skupia się głównie na wydarzeniach, nie poświęcając wystarczająco dużo uwagi samym uczestnikom, o których niewiele się z niniejszego opracowania dowiemy. Spełniająca swoje zadanie oprawa wizualna pozostawia pewne wątpliwości co do słuszności wyboru akurat takiej formy obrazowania uczestników, z powodu ich odrealnienia, co jednakże ma swoje dobre strony. Reszta
tutaj.
Andrzej Ciszewski, ArtPapier: Choć recenzowany komiks (będący podstawą międzynarodowej koprodukcji w reżyserii Armanda Iannucciego) inspirowany jest faktami, przedstawiono w nim wydarzenia fikcyjne, oparte na fragmentarycznej, czasami niepełnej bądź chwilami wręcz sprzecznej ze sobą dokumentacji. Jednak, na co wskazuje w posłowiu historyk Jean-Jacques Marie, wyraźne skondensowanie wydarzeń oraz łączenie elementów rekonstrukcji z sytuacjami prawdopodobnymi, wyobrażonymi lub jawnie symbolicznymi doskonale pracuje na rzecz hiperbolicznego wymiaru dzieła. Ciąg dalszy
tutaj.
Kimo z KZet: „Odrodzenie” jest zręcznie napisaną opowieścią, której autorzy wiedzą, jak poprowadzić historię. „Odległe miejsce” to udowadnia, bo potrafią nas dalej zaskoczyć. Cały czas dostajemy nowe zagadki, które jednak nie przytłaczają czytelnika. Non Stop Comics wybrało świetną serię do publikacji i po skończeniu każdego z tomów nie mogę doczekać się kolejnego. Całość
tutaj.
Przemysław Pieniążek, ArtPapier: Mówiąc krótko: przykuwająca uwagę krzyżówka prozy Stephena Kinga, „Fargo” braci Coen, pierwszej odsłony „Twin Peaks” Davida Lyncha oraz zombiastycznych filmów George’a A. Romero, którego fizjonomię odziedziczył skądinąd Edmund Holt, jedna z bardziej wyrazistych postaci występujących w „Odrodzeniu”. Polecam! Reszta
tutaj.
Piotr Pocztarek, Movies Room: Wisienką na torcie jest dodatkowo historia o Bradze, którą znamy z kart poprzedniego tomu. Możemy lepiej prześledzić jej historię, dodam że absurdalną, brutalną i miejscami dość zabawną. Oko cieszą też dodatki w postaci szkiców koncepcyjnych. Jak zatem podsumować trzeci tom Rat Queens? Po średnim pierwszym tomie i niezłym drugim seria się ustabilizowała i zmierza w dobrym kierunku. Chociaż od kolejnego tomu będziemy mieli już do czynienia z drugą serią, czyli tzw. vol. 2 i dojdzie do zmiany rysownika, liczę że poprzeczka nie zostanie obniżona. Ciąg dalszy
tutaj.
Sara Glanc, Kosz z Książkami:
,,Vei” zapowiada się na dobrą, choć niestety dość krótką, bo dwutomową, serię fantasy opartą na motywach mitologii nordyckiej. Mamy tutaj burzliwe przygody, emocjonujące pojedynki, wszechobecną magię, a nawet wątek miłosny – a całość tworzy spójną i bardzo klimatyczną choć niezbyt skomplikowaną historię, którą czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Jeżeli szukacie lekkiego tytułu jako odskoczni między poważniejszymi pozycjami, ,,Vei” sprawdzi się w tej roli idealnie. Reszta
tutaj.
Jan Sławiński, Anonimowy Grzybiarz: Vei zapewnia szybką i przyjemną rozrywkę. Pierwszy tom rozstawia pionki na szachownicy, wskazuje także na największe zagrożenie oraz potencjalnych sojuszników. Historia mogłaby trochę przyspieszyć na początku – gdy poznajemy załogę statku wikingów, z której (niespodzianka) szybko w świecie żywych pozostanie tylko dwójka bohaterów – ale nadrabia w momencie rozpoczęcia turnieju. Drugi tom będzie jednocześnie finałowym. I trochę mi z tego powodu przykro. A to chyba świadczy o pierwszym jak najlepiej. Całość
tutaj.
Aleksandra Bohdziewicz, Ostatnia Tawerna: Chwała mamonie i Waga to świetne komiksy zgrabnie opowiadające historię o krwawej magii rządzącej światem finansów. Hickman umiejętnie buduje fabułę z dwóch perspektyw: detektywa Dumasa, zwykłego człowieka, który próbuje rozwikłać zagadkę niezwykłego, rytualnego morderstwa, po drodze starając się zrozumieć, z kim i z czym ma tak naprawdę do czynienia. Oraz Grigorii, łaknącej w równej mierze władzy jak i zemsty kobiety, która nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swoje cele. W tle pojawiają się konspiracje na międzynarodową skalę, mroczne obrzędy, demony a nawet i bogowie. Historia nie pozostawia złudzeń do kogo należy ten świat – ukłońmy się przed Mammonem, albowiem wszyscy jesteśmy niewolnikami pieniądza i konsumpcjonizmu. Całość
tutaj.
Balint 'balint' Lengyel, Poltergeist: Pewien etap przygód roznosicielek gazet uległ definitywnemu zakończeniu. Czy to źle? Niewątpliwie kilku aspektów będzie żal – czytelnik niewątpliwie już nie doświadczy tego nostalgicznego uczucia powrotu do lat własnego dzieciństwa. Z drugiej strony dotychczasowa formuła chyba jednak uległa wyczerpaniu, czego uwieńczeniem była słaba druga odsłona. Szczęśliwie trzeci tom Paper Girls dowiódł, że Brian K. Vaughan złapał drugi oddech i był w stanie wykrzesać z siebie nowe pomysły, które prezentują całkiem udanie i są w stanie porwać czytelnika. To z kolei jest dobrym prognostykiem przed kontynuacją. Ciąg dalszy
tutaj.
Sylwia Sekret z Głos Kultury: Tak jak wspominałam – Paper Girls 2 zarówno świetnie się czyta, jak i ogląda; zostajemy wciągnięci w ekscentrycnzy świat, który jednak cholernie nam sie podoba. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach nie tylko poznamy przyszłe wersje wszystkich dziewczyn, ale również, że bliżej poznamy je same – wciąż bowiem bardzo niewiele o nich wiemy, co oczywiście nie przeszkodziło w polubieniu ich i kibicowaniu im. Nie wiem jak Wy, ale ja od razu sięgam po tom trzeci, który już na mnie czeka (podobnie zresztą jak czwarty). Chyba nawet schrupię do tego jakieś jabłko. Reszta
tutaj.