
NIENAWIDZĘ BAŚNIOWA #4 (SPRAWDŹ)
Marcin Martyniuk, Game Exe: Jestem zadowolony z czasu spędzonego z Gertudą w Baśniowie. Czy mogło być lepiej? Tak, ale nadal otrzymujemy godne zwieńczenie cyklu. Jeżeli lubicie komiksy z odjechanym humorem i dobrą kreskę podkreśloną przez "lukrowaną" kolorystykę, to "Nienawidzę Baśniowa" ma spore szanse do was trafić. Ciąg dalszy tutaj.
SNOW BLIND (SPRAWDŹ)
Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Fabularne rozwiązanie konfliktu nie każdego przekona, tak jak rozwinięcie kryminalno-sensacyjnego wątku, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z komiksem dającym dużą satysfakcję z lektury, dzięki udanemu zestawieniu opisanych wyżej elementów. Charakterystyczne rysunki Jenkinsa i scenariusz odbiegający od typowych dla gatunku chwytów dają razem solidny thriller z rodzinnymi tajemnicami w tle. Słowem (i obrazem), lektura w sam raz na jesienno-zimową aurę. Całość tutaj.
Tomasz Drabik, Mechaniczna Kulturacja: Snow Blind to historia, która nie grzeszy oryginalnością. Jest tu mnóstwo sztampowych rozwiązań i kilka naciąganych posunięć bohaterów. Niemniej jest to komiks, który mimo krótkiej formy szalenie potrafi wciągnąć, wszystko za sprawą świetnie nakreślonej scenerii i relacji międzyludzkich. Paradoksalnie znajdziemy tu kawałek dobrej rozrywki z wyrzutkiem chcącym dociec prawdy za wszelką cenę w tle. No i mocny finał. Tu twórcy również zaskoczyli. Reszta tutaj.
Wypowiem się: Historia Olliego Mastersa jest całkiem ciekawą opowieścią o dorastaniu i byciu nastolatkiem, zwłaszcza kiedy okazuje się, że rodzice skrywają tajemnicę. Poza tym scenarzysta nie przeładowuje komiksu wydarzeniami i detalami, bardziej skupia się na Teddy’m i tym, jak pożerają go rodzinne tajemnice. Ciąg dalszy tutaj.
Marcin Knyszyński, Esensja: Sama historia, którą poznajemy na stronach komiksu jest niebywale prosta. Nie zaskakuje też niczym specjalnym – może tylko tym, że w pewnym momencie zaczynają nas irytować wszyscy bohaterowie. Nie uczą się na błędach, choć na nie narzekają i mówią jedno, a robią drugie. Gdy jednak dotrzemy już do końca opowieści, te pozorne mankamenty czynią bohaterów prawdziwszymi niż mogliśmy się spodziewać. Świat przedstawiony komiksu oglądamy cały czas oczyma Teddy’ego i przeżywamy wszystko razem z nim. I choćby wydawało się, że postąpilibyśmy inaczej – to wcale nie możemy być tego pewni. Całość tutaj.
LASTMAN #2 (SPRAWDŹ)
Przemek Pawełek: Drugi tom serii to po prostu ciąg dalszy serii - a więc spektakularne, dynamiczne walki, nieco prostych intryg, romans, a także podkręcone piłki posyłane nam przez scenarzystów, powodujące, że ten świat coraz bardziej intryguje, bo jest w nim coś więcej, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka, a poznanie tej tajemnicy wciąż przed czytelnikami. Warto docenić krechę, kadrowanie, płynność narracji i tę nietypową receptę na komiks. Lubię podobne proste historie o sztukach walk i potyczkach, choć wolę Bruce'a Lee od Naruto, ale przymykam na to oko, bo nie mam nic do zarzucenia oprawie, a i pomysł na świat i bohaterów intryguje, i chciałbym wiedzieć co tu się zadziało JUŻ TERAZ. Reszta tutaj.
Piotr Gołębiewski, Esensja: W momencie, kiedy wydaje się, że jesteśmy o krok od poznania odpowiedzi, umykają one nam sprzed nosa, zaś pytania zaczynają się mnożyć, świat komplikować, a to, co do tej pory uznawaliśmy za pewnik, okazuje się czymś zupełnie innym. Dzięki temu drugi tom serii, choć tak po prawdzie nie oferuje nam rozbudowanej, wielowątkowej intrygi, czyta się z dreszczykiem emocji. Przyznam, że jestem zauroczony tym tytułem. Polecam go tym mocnie, że lakoniczne okładki nie zapowiadają tak przedniej rozrywki. A tej w drugim tomie „Last Man” znajdziemy pod dostatkiem. Ciąg dalszy tutaj.
MITY CTHULHU (SPRAWDŹ)
Full Frontal Pisula: Walka z prozą Lovecrafta na poziomie adaptacji wizualnej rzadko bierze jeńców, bo typ tworzył rzeczy nieprzedstawialne dla ludzkiego oka, działające z pełnią grozy przede wszystkim dlatego, że sama myśl o nich powodowała ból głowy. Ale na szczęście jest Alberto Breccia, który 50 lat temu znakomicie ugryzł niepokój stojący za opowiadaniami samotnika z Providence. Powykrzywiane figury ludzko-nieludzkie; posągowe, a jednocześnie zwichrowane ruchy postaci; zabawa stylami - to graficzne żarło na mistycznym poziomie. Równie mocno polecam też wydanego wcześniej przez NSC "Morta Cindera", protoplastę Johna Constantine'a. Całość tutaj.
INFIDEL (SPRAWDŹ)
Marta Kowal, Zaczytana mama: „Infidel” to przyjemny w odbiorze komiksowy horror, który poza ciekawym scenariuszem i nastrojowymi ilustracjami ma szansę uświadomić czytelnikom jakie konsekwencje może mieć ludzka nienawiść. Oczywiście rozwiązanie zaprezentowane przez twórców jest jedynie wymysłem wyobraźni, ale całość daje do myślenia i na długo zapada w pamięć. Ogólny przekaz plus wykonanie zdecydowanie zasługują na uwagę. Polecam z czystym sumieniem. Reszta tutaj.
ROYAL CITY #3 (SPRAWDŹ)
Marta Kowal, Zaczytana mama: Miękka, specyficzna kreska Lemire doskonale pasuje do świata opisanego na kartach komiksu. Pewna niechlujność i lekko rozlane kolory nadają całej historii autentyczności i podkreślają, że życie najczęściej wcale nie jest ładne. W „Royal City” możemy to zobaczyć szczególnie dobitnie. Cała seria wzrusza i zaskakuje swoja mądrością, a Jeff Lemire w prosty, ale przejmujący sposób daje nam cenną lekcję miłości i wybaczania. Nie przegapcie, bo to naprawdę wybitna rzecz. Ciąg dalszy tutaj.