
DEADLY CLASS #10 (SPRAWDŹ)
Jarosław Kowal, Soundrive: Wszystko wywołuje raka i każdy kiedyś umrze. I tyle. To co, możemy iść dalej? - ostatnie zdania tomu byłyby idealnym podsumowaniem "Deadly Class". Z jednej strony całkowity nihilizm, z drugiej przechodzenie nad nim do porządku dziennego i odnajdywanie czegoś dobrego w tym, że przecież nic gorszego spotkać nas już nie może... Ale czy aby na pewno? Tego dowiemy się z rozciągniętego na dwa tomy finału.
Michał Lipka, Książkarnia: To po prostu kawał dobrej zabawy. Zabawy świetnie w swej prostocie zilustrowanej i ładnie wydanej. Aż szkoda, że przed nami już tylko dwa tomy. Ale przede wszystkim cieszę się, że rzecz wyszła po polsku, bo otworzyła mnie na Remendera, który zawiódł mnie w większości swoim superhero, za to okazał się naprawdę przyjemnym twórcą serii autorskich, mocno czerpiących z estetyki kina okresu, który szczególnie na polu filmowym cenię.
DIE #4 (SPRAWDŹ)
Józek Śliwiński, Freshmag: "Die" należy do rzadkiego gatunku komiksów, które mają odwagę i ambicję przedstawić coś całkowicie innego i autentycznego. To nie tyle komiks inspirowany grami RPG, ile utwór, który stoi na pograniczu obu mediów. Nie należy do lektur łatwych, lekkich czy przyjemnych. Tym zaś, którzy podejmą rękawicę i przez niego przebrną, gwarantuje czytelniczą satysfakcję najwyższego sortu.
Jarosław Kowal, Soundrive: Zdarzają się autorowi momenty popadania w przesadny patos, zdarza mu się nieporadne korzystanie z poetyckiego języka (zwłaszcza w opisie tajemniczej wyspy z pierwszego rozdziału), zdarza mu się snucie pop-filozoficznych banałów, ale nigdy przy całym tym gąszczu treści nie traci z oczu postaci, które ewidentnie lubi i którym chce zrekompensować tarapaty, w jakie je wplątał. "Die" to steampunkowe armie, potwory z mackami, magiczne królestwa, zaczarowane zombie i zabawa z gatunkowymi schematami, ale "Die" to także mierzenie się ze samym sobą, z wyidealizowanym obrazem siebie i akceptowanie mniej doskonałego oblicza.
RIO (SPRAWDŹ)
Jakub Izdebski, Anonimowy Grzybiarz: Autorom udaje się natomiast stworzyć ciężki klimat kontrolowanych przez gangi faweli. Miejscami kreskówkowe rysunki Rouge’a nie szczędzą nam brutalnych detali. Trup pada gęsto, a śmierć rzadko należy do szybkich i bezbolesnych. Tytułowe miasto ukazane zostaje głównie ze swojej najgorszej strony, która odrzuca i fascynuje jednocześnie. Często przestawałem śledzić historię Rebeusa i zatracałem się wśród ciasnych uliczek ubogich dzielnic Rio. Garcia i Rouge stworzyli żywy i wciągający świat.
MASKA #3 (SPRAWDŹ)
MIASTO WYRZUTKÓW #3 (SPRAWDŹ)
Piotr Gołębiewski, Esensja: Choć z niektórymi elementami „Grobowca Olbrzyma” mógłbym polemizować, nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z bardzo wciągającą pozycją w klimacie sensacyjno-baśniowym. To zdecydowanie najlepsza odsłona „Miasta Wyrzutków” i zapowiedź tego, że seria ma do zaoferowania o wiele więcej, niż tylko ciekawy pomysł wyjściowy.