JESTEM ICH MILCZENIEM (SPRAWDŹ)

Szortal: Album autorstwa Jordiego Lafebre’a to dla mnie jedno z najmilszych komiksowych doświadczeń tego roku. Tytuł wygrywa tym, że łączy niezwykle angażującą zabawę ze znakomitą kreacją bohaterów, okraszając to wszystko szczyptą refleksji na temat rodziny i relacji międzyludzkich. To kryminał utrzymany raczej w starym stylu, ale o zdecydowanie nowoczesnym sznycie. Podczas lektury bawiłem się naprawdę wybornie i w żadnym razie nie obraziłbym się, gdyby wydawnictwo Non Stop Comics częściej serwowało nam tego typu europejskie perełki.

 

OBLIVION SONG #5 (SPRAWDŹ)

Czas na komiks: Szczęśliwe zakończenie. Czasem taki powiew optymizmu potrafi cieszyć, choć osobiście chyba wolałbym bardziej dramatyczny finał. Niemniej, to pożegnanie z Nathanem – bohaterem, który wielokrotnie imponował hartem ducha, pomysłowością i wyjątkowymi umiejętnościami w walce – wydaje się odpowiednie.

 

RADIANT BLACK #1 (SPRAWDŹ)

MoviesRoom: Fani prostego superhero będą zadowoleni. Nowa historia i nowa postać, ale dobrze znane zasady nieskomplikowanej rozgrywki. Ci, którzy szukają pod maskami głębi, będą musieli zaczekać. Kyle Higgins to pomysłowy twórca, ale nie rewolucjonista. I to samo można powiedzieć o rysowniku. Tandem ten tworzy więc dobrze, choć Radiant Black z pewnością nie jest pierwszym herosem Image Comics. Czekam na dalsze rozwinięcie losów Nathana Burnetta, a także całego świata przedstawionego. Może w czasie, gdy Marvel i DC powoli obrastają w tłuszcz, Image Comics przedstawi jakąś długogrającą alternatywę?

 

NIE PUSZCZAJ MOJEJ DŁONI (SPRAWDŹ)

ArtPapier: „Nie puszczaj mojej dłoni” to trzymający w napięciu, podzielony na cztery akty kryminał wywiedziony z powieści Michela Bussiego. Scenariusz Duvala („Odrodzenie”) gwarantuje świetny poziom dramaturgii, szczyptę humoru, wartkie tempo akcji, nade wszystko zaś: nietuzinkowych bohaterów i wyraziste bohaterki, jak również przykuwającą uwagę narrację (poznajemy punkt widzenia zarówno Martiala, jak i Sofy).

 

GIANT DAYS #14 (SPRAWDŹ)

Anonimowy grzybiarz: Tytuł Allisona i Sarin to jedna z najlepszych rzeczy, jakie zostały wydane na naszym rynku w ostatnich latach. Optymistyczna, chociaż nie stroniąca od poważniejszych tematów, opowieść o przyjaźni z charakterystycznymi bohaterami, których nie sposób nie polubić. Podobnie jak brakuje mi wielu znajomych po zakończeniu moich studiów, tak będzie mi brakowało Daisy, Esther i Susan. Na szczęście zawsze mogę wrócić do "starych, dobrych czasów", sięgając po jeden z 14 tomów serii. I nigdy nie pytajcie, dlaczego Czerwony Hulk nie ma wąsów. Nigdy.